Prawda czy fałsz: Kobieta, aby została dostrzeżona, musi dwa razy więcej pracować

Już od wczesnych lat szkolnych uczymy się pracować jak mróweczki. Zawsze na piątkę, zawsze na czas, zawsze na pochwałę. W czasie, kiedy chłopaki trenują się w grach (w piłkę czy na komputerze), my odwalamy mrówczą, mało rozwojową robotę – gazetka szkolna, przedstawienie, plakat na konkurs, loteria fantowa na piknik etc. Tyle, że w szkole dostajemy za to szósteczki i wzorowego ucznia – jakże się potem dziwimy, że szef nie wynagradza szósteczkową podwyżką za rok ciężkiej harówki za siebie i kilka innych osób z działu.

Niestety, prawda jest taka, że samą ciężką pracą nikt jeszcze nie awansował. A wykonywanie zadań za innych jest wręcz samobójem w grze biurowej. Zbrodnią jest wykonywanie jej za podwładnych, którzy sobie ‘nie radzą’ (ach ci nieporadni chłopcy). Albo strategia ‘ja zrobię to lepiej’. Lepiej, bo jestem perfekcjonistką i zawsze robię na 120%. Marnujemy bez końca nasz cenny czas na ciągłe sprawdzanie, poprawianie, udoskonalanie. I dziwimy się, że szkolny schemat nie działa. Ślepy/wredny/skrycie niechętny nam szef nie chce postawić szóstki za perfekcyjnie wypracowany efekt!

Co gorsza, okazuje się, że on woli awansować kolegę, któremu pomagałyśmy w projekcie, bo sam by się nie wyrobił. A kolega na luziku, codziennie w gabinecie szefa, peroruje, tokuje i zabawia decydenta. Decydenta, który docenia spryt, umiejętność delegowania i nawiązywania relacji z przełożonymi, a nie drobiazgową, ciężką pracę. I awansuje tego, kogo zna lepiej i komu bardziej ufa.

Niestety, mnie też się to przytrafiło: kiedyś pracowałam za swoich podwładnych. Nie dość, że zawsze poprawiałam ich prezentacje i analizy, to przed deadline’ami, które sama im wyznaczałam przypominałam im o zadaniu. I wtedy zwykle okazywało się, że jeszcze nie zaczęli, i jeśli w ogóle zrobią na czas, to będzie zrobione „po łebkach”. Kończyłam więc za nich po godzinach analizy (wysyłając ich do domu, bo i tak nic po nich…), a potem w nocy robiłam jeszcze własne, bo moja osobista praca musiała być perfekcyjna.

Jeżeli notorycznie jesteś zapracowana i nie masz czasu nawet na spokojny obiad, coś jest nie tak. Być może pracujesz za kogoś jeszcze? Być może nie jesteś asertywna i przyjmujesz każdą, najżmudniejszą nawet wrzutkę? A może nawet sama się do nich zgłaszasz, bo przecież nikt inny się nie podejmie? Być może jesteś perfekcjonistką, i w nieskończoność poprawiasz, to co już jest bardzo dobre?

No cóż, wygląda na to, że nadmierne zapracowanie nie jest doceniane przez przełożonych. Nie dość, że taka zagoniona i z błędnym wzrokiem sprawiasz wrażenie nieradzącej sobie z obowiązkami, to dodatkowo może Cię ominąć ciekawy i ważny projekt, bo szef uzna, że ledwo sobie radzisz z bieżącą pracą. Skupiając się tylko na robocie/robocie/robocie nie inwestujesz w siebie, nie czytasz, nie dyskutujesz, nie poszerzasz wiedzy, nie dbasz o relacje na boisku, nie wywęszysz szansy, zanim ktoś sprzątnie Ci ją sprzed nosa! Jesteś tylko ty i praca. Heroina pola walki, doskonała w każdym ciężko zrodzonym efekcie! Wyżęta, nieogarnięta, zaniedbująca zdrowie i relacje rodzinno-przyjacielskie, nie mówiąc już o rozrywkach i przyjemnościach.

Jeśli masz problem przepracowania, dla Ciebie będzie cykl o rozwoju kompetencji planowania i organizacji pracy. Ale zacznij od zmiany myślenia. Po pierwsze, nie bierz odpowiedzialności za innych dorosłych ludzi, choćby nie wiem, jak Cię korciło. Nie zrobił? Niech siedzi do nocy, aż zrobi. Jak już zrobi, to niech jeszcze sprawdzi dwa razy, czy dobrze. Kolega potrzebuje pomocy, bo się nie wyrobił? Jego problem. Nie działu, nie Twój, tylko jego.

I mała uwaga – to dotyczy również obowiązków domowych. Mąż miał posprzątać rano i „zapomniał”. Dołóż kolejną porcję bałaganu i każ posprzątać, jak tylko wróci, bez tego nie będzie kolacji. Pod żadnym pozorem nie rób tego za niego, bo wpadnie w sklerozę!

Po drugie, odpuść perfekcjonizm. Mężczyźni robią zawsze ‘wystarczająco dobrze’, czyli na 80% i walą na piwo. 80% zwykle przechodzi pozytywnie, chyba że bierzesz udział w konkursie. Najlepszym sposobem jest wyznaczenie sobie konkretnego czasu na wykonanie zadania, np. „odpowiem na maile w 45 minut” i trzymanie się tego. Inaczej będziesz odpowiadać półtorej godziny.

Po trzecie, naucz się delegować mało istotną, nie rozwijającą, czy nisko prestiżową pracę, która da się zdelegować. Jeśli absolutnie nie masz na kogo (nie dlatego, że nikt sobie nie poradzi…) poszukaj sposobu na takie jej wykonanie, aby efekt wyniósł 80% , a czas wykonania był jak najkrótszy. Ewentualnie zasugeruj szefowi, kto innym z działu mógłby się przy takim zadaniu rozwinąć. Pracuj inteligentnie, a nie ciężko.

No więc, prawda czy fałsz? Ja twierdzę, że fałsz – wcale nie musimy dwa razy ciężej pracować, wystarczy dwa razy sprytniej 🙂

3 uwagi do wpisu “Prawda czy fałsz: Kobieta, aby została dostrzeżona, musi dwa razy więcej pracować

  1. Łał… jakbym czytała o sobie. Zgadzam się w 100%! chcemy byc perfekcyjne, znac kazdy szczegół, robić wszystko same (no bo kto zrobi to lepiej niż my 🙂 no i czekamy na pochwałę, awans, miłe słowo. Problem w tym, że faceci tego nam nie dadzą – wiec po co byc taką perfekcyjną panią na 100% skoro to samo mozna osiągnąć za 80% 😉 Od dziś wdrażam metodę 80% 🙂 P.S. ja byłam szczęściarą – miałam szefa-kobietę 😉 nie było lekko, czasami nawet 120%, ale przynajmniej był ktoś komu zależało na moim rozwoju 🙂 Facetowi by nie zależało :/

    Polubienie

  2. Tak sobie myślę, ze podstawą jest odpuszczenie sobie pewnych rzeczy. Chcemy wszystkich zadowolic a zapominamy o sobie. Trochę egoizmu kobiety! Dzieki takiemu podejsciu znajdziemy dla siebie czas i chęci na naprawde ciekawe rzeczy.

    Polubienie

Dodaj komentarz